Anna Szymańska nie będzie miło wspominać sobotniego meczu z ekipą Sportis KKP Bydgoszcz. Pod koniec pierwszej połowy meczu po brutalnym ataku jednej z rywalek nasza bramkarka padła na murawę i jak się później okazało nie była już w stanie kontynuować gry. - Najgorsze jest to, że był to kolejny atak, na który już wcześniej sędzina powinna zwrócić uwagę. W pierwszej chwili wydawało mi się, że nic wielkiego się nie stało, ale po pewnym czasie zrobiło mi się ciemno przed oczami i zaczęłam tracić świadomość - relacjonuje doświadczona zawodniczka.
Pierwsze podejrzenia wskazywały na wstrząśnienie mózgu. - Kręgi szyjne zostały naciągnięte, na szczęście tomograf i rezonans nie wykazały nic złego, można więc powiedzieć, że dobrze, że to się tak zakończyło, ale na razie o powrocie do treningu nie ma mowy. Głowa i szyja bolą dość mocno, potrzebuję czasu aby dojść do siebie. Zobaczymy jak będę się czuła w pełnym treningu, przy upadkach. Na moją korzysć działa to, że za tydzień liga nie gra, jest przerwa reprezentacyjna. Jest więc szansa, że wrócę na ostatnią kolejkę. Czas pokaże. Szkoda tej sytuacji, szkoda tego, że przegrałyśmy ten mecz - dodaje Szymańska.


Po jednym z takich starć Anna Szymańska musiała opuścić placy gry